Joanna Jagiełło I st. licencjat Grafika
„Kurolina”/ publikacja komiksowa
„Kurolina” jest przygodowo-komediowym, 72-stronicowym, autorskim komiksem w formacie B5 o – niespodzianka – kurze, która na przekór swojemu gatunkowi bardzo chciałaby latać i nie poprzestaje przy tym wyłącznie na „chceniu”, tylko z uporem dąży do swojego celu niczym prawdziwa sportsmenka, nie zdając sobie oczywiście sprawy z istnienia praw fizyki, które zawsze będą jej to marzenie niweczyć. Naiwność, ale także pewność siebie, pokrętna charyzma oraz ponadprzeciętne (jak na kurę) umiejętności lotu, podsuwają jej niekiedy absurdalne pomysły. Te wydarzenia potem prowadzą ją do różnych dziwnych, niebezpiecznych przygód i lokacji – nawet dosłownie w kosmos. Ponieważ lubimy szczęśliwe zakończenia, Kurolina ostatecznie osiąga to, czego pragnie. Poniekąd, bo to nie jej własne skrzydła unoszą ją wysoko nad ziemię, ale… jet pack będący podarkiem od nowej przyjaciółki poznanej podczas wojaży, rezolutnej kury-kosmitki-naukowczyni Kurnelii, która na swojej własnej planecie nie jest doceniana tak jak powinna. Towarzystwo i przekonania naszej ekscentrycznej Ziemianki daje kosmicznej kurze nowe perspektywy na siebie i swoje życie. 

Jaki jest właściwie morał tego wszystkiego? Otóż jest ich nawet kilka, jeśli czyta się między wierszami i lubi się nadinterpretować proste rzeczy. Można pozornie wysnuć, że jest to klasyczna opowiastka o byciu „kowalem własnego losu”, co nie jest właściwie takim złym wnioskiem, natomiast trzeba zauważyć, że Kurolina jest kurą nioską na ekologicznej farmie. Czy jako ptak z chowu klatkowego mogłaby sobie pozwolić na codzienny trening latania? Ponadto jej środowisko, czyli inne kury, mimo świadomości jej dziwactw, ochoczo dzielą się z nią uniwersalną miłością do pysznych ziarenek i starają się jej niekiedy przemawiać do rozsądku i nie wykluczać z grupy kokoszek. Więc ciężka praca jak najbardziej, ale musi ona mieć podatny grunt, aby umiejętności i talenty rozkwitały, co wiąże się czasem ze zwykłym szczęściem. Pomyślnym przypadkiem jest również spotkanie na swojej drodze odpowiednich osób. Kiedyś nazywano to znajomościami, dzisiaj networkingiem (to znaczy głównie korpoludki tak mówią), co oczywiście poza losowością, ma też element inicjatywy jednostki, bo relacje przecież same z siebie się nie utrzymują. Kurnelia jest zatem tą kluczową, pomocną dłonią, ale w zamian otrzymuje także nieco cennych rad i motywację.
 
Inspirację do historii, dialogów i motywów czerpałam z wielu, najczęściej popkulturowych źródeł na przestrzeni większości mojego życia (nie przesadzam). Jednak pierwsze co chciałabym podkreślić, to to, że wychowałam się na wsi i moja rodzina hoduje małe stadko kur, więc jest to niezaprzeczalnie główny katalizator wyboru głównej bohaterki. Nie da się ukryć, że kury są zabawne – śmiesznie gdaczą, biegają, siedzą sobie w wygrzebanych dołkach i dziobią ziarenka (kochają je nad życie, jedzenie to ich sens istnienia), ale też zdarzają im się złośliwości i wylecą sobie za siatkę – stąd snułam sobie czasem historie o tym, że uciekają i rozpoczynają nowe, niesamowite życie (do pierwszego napotkanego lisa).
 
Kolejnym natchnieniem, które jestem w stanie precyzyjnie wskazać jest Reksio, ale nie w postaci znanej kreskówki Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej tylko serii gier autorstwa Aidem Media na jej podstawie wydanych na początku lat 2000. Były one przepełnione niezwykłym humorem i gagami z warstwą zabawną także i dla starszych odbiorców. Szczególnie wskazuję tu Reksio i Ufo, jako że połowa mojego komiksu dzieje się na obcej planecie no i występują tam kosmiczne kury (zielone, bo wiadomo, że obcy muszą być zieloni). Jest to pewne cliché, że łączy się kosmitów z porwaniem zwierząt hodowlanych, każdy ma głowie obrazek z krową lewitującą w zielonej poświacie ze spodka. Chciałam więc trochę to przeinaczyć i w rezultacie Kurolina sama wprasza się na statek obcych. Czasem jednak powtarzanie utartych schematów samo w sobie podkreśla ich nonsens i zastosowałam to w kontekście wygodnego rozwiązania rodem z amerykańskich filmów – szybów wentylacyjnych jako remedium na wszystko.

Inne dzieła i media pośrednio lub bezpośrednio ujęte w komiksie to Park Jurajski, Czarodziejka z Księżyca czy nawet Kapitan Bomba. Naturalnie jako przedstawicielka pokolenia Z czerpię i z szeroko pojętej kultury internetowej. Chłonąc zatem umysłem tony memów i kłótni w komentarzach losowych użytkowników pod niepoprawnie politycznym wpisem staram się wyciągać z nich wnioski z pozycji analitycznego komika: dlaczego coś jest śmieszne, jak humor ewoluuje, co teraz ludzi interesuje, w jaki sposób wypowiadają się internauci itd.. Lubię humor – szczególnie ten absurdalny, ale też językowy – analizować właściwie w każdym konsumowanym medium i świadomie wykorzystuję to w pracy.

Bardzo chciałabym też powiedzieć, że sam tytuł komiksu jednocześnie będący imieniem głównej bohaterki to mój autorski pomysł, jednak znalazłam go przeglądając dziwaczne rejony internetu gdzie ludzie wymieniali się pomysłami na imiona dla kur: stare i porzucone blogi, niszowe portale dla hodowców i karykaturalne filmy na Youtube z mniej niż tysiącem wyświetleń. Natomiast mając już punkt zaczepienia z „Kuroliną” sama wpadłam na „Kurnelię”, a gdyby była trzecia ważna bohaterka, zostałaby „Kurystyną”. Zdaję sobie przy tym sprawę, że to hermetycznie polski żart, ale czy wszystko musi być międzynarodowe? Shrek też jest śmieszniejszy po polsku.
Ilustracje zostały wykonane cyfrowo, za pomocą tabletu graficznego w edytorze grafiki rastrowej (Krita) z uprzednim zaplanowaniem ułożenia kadrów oraz rozpisania dokładnych dialogów tradycyjnie, ołówkiem na kartce. Ich styl jest dosyć uproszczony, nastawiony na ekspresję, co nawiązuje do większości zachodnich kreskówek. Kolorystyka jest zmienna w zależności od lokacji, ale zawsze nasycona, co podkreśla bajkowość. W zależności od tempa akcji podkreślałam mniej lub bardziej szczegółowo poszczególne lokacje. Najważniejsze są jednak dialogi, proste akcje i to, co z nich wynika. Nie ma więc tzw. pościgów i wybuchów (pościgi może są, ale wybuchy nie).
 
Dodam, że projekt postaci kosmicznych kuraków i ich planety to ewolucja moich projektów na inne zajęcia podczas studiów w Instytucie Sztuk Wizualnych UZ. Obcy są złożeni z poszczególnych części roślin – co było zadaniem z Rysunku na I semestrze po narysowaniu ołówkiem samego studium rośliny i jej składowych. Następnie mając już taki design, wykorzystałam go do stworzenia cyfrowej panoramy 360° na przedmiot Laboratorium Rozszerzonej Rzeczywistości, gdzie dodałam stworzeniom koloru i umieściłam je w pozaziemskim otoczeniu, które dotarło do komiksu ostatecznie w zmienionej formie. Na to co sprawiło, że wykonałam taką a nie inną pracę dyplomową miało więc wpływ wiele wyżej wymienionych czynników, składowanych przez dłuższy czas, aby stać się finalnie zabawną, ilustrowaną historią o kurze Kurolinie.

Historyjki o antropomorficznych zwierzętach są jak piosenki o miłości – zawsze w modzie, stąd mam całkiem dużo wiary w ewentualne wydanie komiksu w nieokreślonej przyszłości, zwłaszcza, że ma przyciągającą wzrok okładkę i chwytliwy tytuł (prawdę mówiąc, dziwi mnie, że jeszcze nikt takiego nie wymyślił). Wymyślone przeze mnie świat i fabuła w nim osadzona mają potencjał na rozwinięcie i kontynuację. Sam rynek nie jest najłatwiejszy, każdego roku powstaje wiele dobrych pozycji dla młodszego odbiorcy. Ostatecznie zostaje sfera wirtualna – wiele komiksów właśnie w takiej postaci powstaje i wydaje mi się, że „Kurolina” ma na tyle przejrzysty layout, że wpasuje się również w taką formę.

Joanna Jagiełło
Fotografie z dyplomu: Oleksii Soboliev
Back to Top