Karolina Safian - I st. licencjat Grafika
„#Dzień” - krótkometrażowy film animowany.
„#Dzień” - krótkometrażowy film animowany.
„#Dzień”, krótkometrażowy film animowany
Czy istnieje definicja „filmu animowanego”? Odpowiedź powinna być prosta, przecież wystarczy sięgnąć do encyklopedii. Wiele źródeł przybliży charakter tego zagadnienia. Naukowcy zwrócą uwagę na technikę tworzenia takiego dzieła. Językoznawcy przywołają etymologię słowa „animacja”. A w z popularno-naukowych tekstów dowiemy się co nieco o historii tego gatunku. Ale czy jesteśmy w stanie uchwycić ten najważniejszy pierwiastek, który definiuje film animowany? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Wiem jednak, czym jest dla mnie, młodej studentki Grafiki. Przestrzenią. Film animowany, jako środek wyrazu pozwala mi na pełne wyrażenie swojej wrażliwości artystycznej. Jako forma wywiedziona z nieruchomego obrazu, staje się niemal ożywioną materią, opowiadającą to, co „leży mi na sercu”, jako autorce. Animacja ma metafizyczny wymiar, a jej finiszem jest „tchnięcie duszy” w obrazy, które pojawiają się jako pomysły w mojej głowie. Dlatego uważam, że ciężko mówić o jednoznacznej definicji filmu animowanego, jako gatunku. W mojej wyobraźni, jawi się ona jako próżnia, czekająca na wypełnienie znaczeniem, uzyskanym przy pomocy niezliczonej ilości środków wyrazu.
Moją animację postanowiłam nazwać „#Dzień”. W dzisiejszej dobie Internetu słowa „tag”,”tagi” oznaczają tzw. słowa-klucze pod różnymi postami, dodając przy tym # (krzyżyk), są w dosłownym tłumaczeniu etykietką.
Tytuł mojej animacji zawiera również hasztag, którego słowem-kluczem jest po prostu „Dzień”. Taka forma pozwala wskazać najistotniejszy dla mnie aspekt obrazu. Jednocześnie mieści w swojej skrótowej postaci ogrom znaczeń, które mogą się pod nią kryć. Jest to dla mnie esencja tematu, który rozwijam w filmowej wypowiedzi.
W tej animacji rozliczam się z obawami, które przywołuje pojęcie dorosłości. Zastanawiam się nad odpowiedzialnością, jaką przynosi ze sobą życie dorosłego człowieka. Czy pozostawia ono jeszcze miejsce na marzenia. Czy da się zachować wrażliwość oraz pierwiastek dziecięcej beztroski?
Główną bohaterką jest dziewczyna, której życie sprowadza się do wykonywania monotonnych obowiązków w pracy. „#Dzień” przedstawia jeden z jej typowych cyklów. Koniec zmiany, powrót do domu. Rozsądek góruje nad chęcią działania i karze iść spać. Dzwoni budzik, kolejny dzień w biurze. Znowu chwila wahania. Znowu idzie spać. I tak w kółko. Ale któregoś dnia cykl zostaje przerwany. Coś popycha dziewczynę w stronę przygody. Przechodzi przez drzwi, za którymi czeka na nią zgoła inny świat. Zamykając swoje dorosłe, odpowiedzialne życie w walizce, stawia krok w kierunku działań, dyktowanych przez jej serce. Pozwala sobie na chwilę zapomnienia. Zwyczajne czynności, na które wcześniej nie miała czasu. Ale przecież z radością, jest jak z jazdą na rowerze. Nie zapomina się, jak czerpać z niej garściami. Nasza bohaterka przez chwilę powraca do tego, co sprawia jej przyjemność. Jeździ na rowerze, tańczy, w końcu może bez obaw zatracić się w gwiazdach. Jednak obowiązki nie dają o sobie zapomnieć. Walizka wzywa ją do powrotu. Dziewczyna opuszcza swoją krainę szczęścia i beztroski.
Pomysł na taką historię wyłonił się z codzienności. Ten temat często pojawiał się w rozmowach na szkolnym korytarzy, czy na stancji ze współlokatorami. Mianowicie, co z nami będzie? Co czeka nas, młodych ludzi po studiach. Kim będziemy za pięć, dziesięć lat. Scenariuszy powstało wiele, ale najczęstsze wizje miały ponury charakter. Zaobserwowałam, że wśród moich znajomych panuje obawa o to, że dorosłość przyniesie monotonię. Że wraz z końcem studenckiego życia i rozpoczęciem stałej pracy, przyjdzie czas na powolną agonię młodzieńczej energii oraz marzeń. Dlatego zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno jedyna opcja. Może jest jednak szansa, aby zawczasu zapakować do swojej walizki doświadczeń odrobinę beztroski.
Tak właśnie powstał „#Dzień”. To mój scenariusz dla pewnej wizji przyszłości. Przepis na zachowanie harmonii i radości z życia. Hasztag w tytule oznacza, że jest to właśnie TEN dzień. Ten wyjątkowy czas, który być może kiedyś pozwoli nie zatracić się w nudzie codzienności. Inspiracją do takiej formy tytułu był popularny serwis społecznościowy Instagram, w którym dodawane zdjęcia opiewane są właśnie zwrotami zaznaczanymi hasztagiem. Tam trafiłam na trend tiny-tatto. Są to drobne, malowane zazwyczaj jedną kreską tatuaże, które przedstawiają zazwyczaj zainteresowanie autora, jakieś jego wspomnienie, czy sytuację z życia. Ten pomysł zainspirował mnie do użycia minimalistycznej formy, w której zawarta treść bardzo konkretnej idei. W tym przypadku wspomnianej już powszechnej obawy panującej w środowisku studentów.
Mój film jest pewnego rodzaju personalnym rozliczeniem. Zmierzam się dzięki niemu z problemem, który dotyka mnie na co dzień. I w przestrzeni filmowej odpowiadam na pytanie, które sama sobie zadaję. Dlatego moją największą inspiracją była po prostu codzienność. Obserwacja świata, który toczy się wokół mnie. A tworząc posiłkowałam się własnymi doświadczeniami i intuicją, ponieważ wydaje mi się, że dzięki temu mogę wyrazić się najuczciwiej i najpełniej jako autorka przedstawianego obrazu.
Moją animację postanowiłam nazwać „#Dzień”. W dzisiejszej dobie Internetu słowa „tag”,”tagi” oznaczają tzw. słowa-klucze pod różnymi postami, dodając przy tym # (krzyżyk), są w dosłownym tłumaczeniu etykietką.
Tytuł mojej animacji zawiera również hasztag, którego słowem-kluczem jest po prostu „Dzień”. Taka forma pozwala wskazać najistotniejszy dla mnie aspekt obrazu. Jednocześnie mieści w swojej skrótowej postaci ogrom znaczeń, które mogą się pod nią kryć. Jest to dla mnie esencja tematu, który rozwijam w filmowej wypowiedzi.
W tej animacji rozliczam się z obawami, które przywołuje pojęcie dorosłości. Zastanawiam się nad odpowiedzialnością, jaką przynosi ze sobą życie dorosłego człowieka. Czy pozostawia ono jeszcze miejsce na marzenia. Czy da się zachować wrażliwość oraz pierwiastek dziecięcej beztroski?
Główną bohaterką jest dziewczyna, której życie sprowadza się do wykonywania monotonnych obowiązków w pracy. „#Dzień” przedstawia jeden z jej typowych cyklów. Koniec zmiany, powrót do domu. Rozsądek góruje nad chęcią działania i karze iść spać. Dzwoni budzik, kolejny dzień w biurze. Znowu chwila wahania. Znowu idzie spać. I tak w kółko. Ale któregoś dnia cykl zostaje przerwany. Coś popycha dziewczynę w stronę przygody. Przechodzi przez drzwi, za którymi czeka na nią zgoła inny świat. Zamykając swoje dorosłe, odpowiedzialne życie w walizce, stawia krok w kierunku działań, dyktowanych przez jej serce. Pozwala sobie na chwilę zapomnienia. Zwyczajne czynności, na które wcześniej nie miała czasu. Ale przecież z radością, jest jak z jazdą na rowerze. Nie zapomina się, jak czerpać z niej garściami. Nasza bohaterka przez chwilę powraca do tego, co sprawia jej przyjemność. Jeździ na rowerze, tańczy, w końcu może bez obaw zatracić się w gwiazdach. Jednak obowiązki nie dają o sobie zapomnieć. Walizka wzywa ją do powrotu. Dziewczyna opuszcza swoją krainę szczęścia i beztroski.
Pomysł na taką historię wyłonił się z codzienności. Ten temat często pojawiał się w rozmowach na szkolnym korytarzy, czy na stancji ze współlokatorami. Mianowicie, co z nami będzie? Co czeka nas, młodych ludzi po studiach. Kim będziemy za pięć, dziesięć lat. Scenariuszy powstało wiele, ale najczęstsze wizje miały ponury charakter. Zaobserwowałam, że wśród moich znajomych panuje obawa o to, że dorosłość przyniesie monotonię. Że wraz z końcem studenckiego życia i rozpoczęciem stałej pracy, przyjdzie czas na powolną agonię młodzieńczej energii oraz marzeń. Dlatego zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno jedyna opcja. Może jest jednak szansa, aby zawczasu zapakować do swojej walizki doświadczeń odrobinę beztroski.
Tak właśnie powstał „#Dzień”. To mój scenariusz dla pewnej wizji przyszłości. Przepis na zachowanie harmonii i radości z życia. Hasztag w tytule oznacza, że jest to właśnie TEN dzień. Ten wyjątkowy czas, który być może kiedyś pozwoli nie zatracić się w nudzie codzienności. Inspiracją do takiej formy tytułu był popularny serwis społecznościowy Instagram, w którym dodawane zdjęcia opiewane są właśnie zwrotami zaznaczanymi hasztagiem. Tam trafiłam na trend tiny-tatto. Są to drobne, malowane zazwyczaj jedną kreską tatuaże, które przedstawiają zazwyczaj zainteresowanie autora, jakieś jego wspomnienie, czy sytuację z życia. Ten pomysł zainspirował mnie do użycia minimalistycznej formy, w której zawarta treść bardzo konkretnej idei. W tym przypadku wspomnianej już powszechnej obawy panującej w środowisku studentów.
Mój film jest pewnego rodzaju personalnym rozliczeniem. Zmierzam się dzięki niemu z problemem, który dotyka mnie na co dzień. I w przestrzeni filmowej odpowiadam na pytanie, które sama sobie zadaję. Dlatego moją największą inspiracją była po prostu codzienność. Obserwacja świata, który toczy się wokół mnie. A tworząc posiłkowałam się własnymi doświadczeniami i intuicją, ponieważ wydaje mi się, że dzięki temu mogę wyrazić się najuczciwiej i najpełniej jako autorka przedstawianego obrazu.
Karolina Safian